Sytuacja Teatru Polskiego we Wrocławiu wciąż jest niepewna. Aktorzy, którzy przygotowywali się do nowego sezonu, są skonsternowani nagłą decyzję Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego, który odwołał Cezarego Morawskiego z funkcji dyrektora teatru. - Nikomu nie wolno naruszyć tej struktury, wpuścić trochę świeżego powietrza, czyli ludzi mających inne pomysły na teatr, różniących się światopoglądowo - komentuje sprawę Monika Bolly, aktorka teatru, w rozmowie z Dobromiłą Wrońską.
Dobromiła Wrońska: Już wydawało się, że tzw. kryzys w Teatrze Polskim zażegnany. Jak się teraz pracuje w teatrze? Monika Bolly: Fatalnie. Nie da się pracować w takiej atmosferze. Nie wiemy, czy dyrektor będzie pracował z nami jutro, czy będzie jeszcze tego samego dnia odwołany. To jest rzecz kuriozalna, którą zawdzięczamy nieudolności urzędników. W demokratycznym państwie na mocy konkursu zostaje powołany dyrektor i ani jednego dnia od 1 września nie ma szansy pracować w spokoju. Decydenci ulegają naciskom moich kolegów (osób rzekomo skrzywdzonych), którzy de facto łamią prawo i cały czas demontują teatr. No bo jak można nazwać odwoływanie spektakli na dzień przed albo tego samego dnia? Wszystko według mnie zostało postawione na głowie. Nie ma tu już mowy o rzeczowych rozmowach, dyskusjach. I najstraszniejsze w tym wszystkim jest to, że ta walka poparta przez nieudolność urzędników ma wszelkie cechy walki politycznej niestety. Jak Pani s