Tak to już jest, jak się chce obejrzeć owoc pracy jakiegoś wrocławskiego artysty, to trzeba ruszyć w pielgrzymkę po Polsce. Wrocław na wrocławskich patrzy chłodno - pisze Krzysztof Kucharski w felietonie w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
Chcę napisać o artystach, którzy grasowali ostatnio po Śląsku i zostawili po sobie jakieś ślady. W tym wypadku są to takie ulotne zjawiska jak przedstawienia teatralne, co pewnie Czytelników moich skromnych wynurzeń już specjalnie nie dziwi... Ciekawość wezwała mnie do Sosnowca i Katowic dziś leżących na Górnym Śląsku, a administracyjną piłą odcinanych od dawnego wielkiego Księstwa Śląskiego. Chciałbym przypomnieć, że ziemia, na której powstało miasto Katowice, należała do kasztelani bytomskiej, a więc też wielkiego Śląska. Koniec pobieżnego historycznego rysu. Do Sosnowca pojechałem sprawdzić, co zrobił Staszek Melski związany umową z wrocławskim Teatrem Polskim z "Alicją w krainie czarów", którą wyreżyserował w Teatrze Zagłębia. A zrobił zgrabną, czytelną i oryginalną adaptację dzieła Lewisa Carrolla bardzo dobrze przyjętą przez premierową publiczność. Na własne oczy widziałem i na własne uszy słyszałem. Kilka