Teorie, że udział w "Smoleńsku" to powód do szykan, są próbą nadania filmowi rysu wybitności. Tylko film dobry, a nie szmira, może być niewygodny. Wrocławska PWST, rozstając się z aktorką Aldoną Struzik, niestety oddała spiskowcom przysługę.
"Aldona Struzik po 10 latach wyrzucona z PWST we Wrocławiu.
Czy poszło o rolę Ewy Błasik w filmie Antoniego Krauzego "Smoleńsk"? - zapytuje prawicowy portal wpolityce.pl. Zapytuje, choć przecież wszystko jest jasne: artykuł o aktorce przypomina raczej obwieszczenie: "Po tym, gdy [Struzik] przyjęła rolę w filmie Krauzego, atmosfera zaczęła się zagęszczać". Wpolityce.pl stawia tezę ciężkiego kalibru: "Czyżby kolejną odsłoną środowiskowego ostracyzmu miały być problemy w pracy? Dobrze znają je przedstawiciele środowiska naukowego. W ostatnich latach wielu z nich, zrzeszonych wokół Konferencji Smoleńskiej, również dotykały szykany. Część z nich spotkał los, jaki dziś dzieli Aldona Struzik - byli zwalniani z uczelni, nie przedłużano z nimi umów, choć nie było żadnych uwag do ich wcześniej pracy akademickiej". Prawica dołączyła zatem Aldonę Struzik do grona męczenników za sprawę smoleńską. Do obejrzenia "Smoleńska" zmusiłam się z powodów zawodowych. Zobaczyłam nachalnie forsowaną te