Trudno pisać o przyjaciółce, która odeszła nagle i przedwcześnie. Ale trzeba, bo powodów jest wiele, a ten najważniejszy teraz to otwierana jutro wystawa fotografii teatralnej Anki Łoś.
Bo Ania była fotografem podziwianym przez wielu. I mimo swych osiągnięć nigdy nie miała wystawy indywidualnej. Ania Łoś nie starała się o to, kochała życie, ludzi, sztukę, przyrodę. Przyglądała się światu wnikliwie, z czułością i wielką wrażliwością. I najmniej myślała zawsze o sobie. Obiektywy i kosmetyczka Agnieszka Kołodyńska, z którą Ania, podobnie jak ze mną, pracowała we wrocławskiej "Gazecie Wyborczej", przypomina ten cudownie charakterystyczny obraz, gdy Ania ruszała z obiektywem w świat: Jej czerwona czupryna wyróżniała się na tle chłopaków fotografów, w torbie obok obiektywów zawsze miała kosmetyczkę i wypadały jej z niej zabawki jeszcze wtedy małej córeczki Agaty. Wyróżniała się też w sztuce fotografii. Życie było jednak zawsze ważniejsze. Pomagała innym fotografom w przygotowaniu wystaw i robiła to z pasją i świetnym czytaniem fotografii. Czasem pytałam ją: a ty kiedy zrobisz wystawę? Swoim ciepłym uśmi