Płyty artystów wrocławskiego Teatru Muzycznego Capitol. Odświeżające spojrzenie na piosenkę aktorską czy bezwstydny zamach na tradycję?
Dawno, dawno temu z piosenką aktorską nie było problemów. Co prawda samego terminu nikt nigdy nie ujął w sensowną, encyklopedyczną definicję, ale i tak było wiadomo: wychodził aktor na scenę i śpiewał, sugestywnie przy tym interpretując. Mógł śpiewać wiersz, do którego ktoś napisał w miarę chwytliwą melodię; mógł śpiewać stary szlagier, uwypuklając mniej lub bardzie znaczące podteksty; mógł wreszcie rąbnąć jakiś kawałek kabaretowy, dodając do niego, dajmy na to, nutę tragiczną. To wszystko była piosenka aktorska, a jej matecznikiem, jej, by tak rzec, świątynią był wrocławski Przegląd Piosenki Aktorskiej. Ale to już było. Stara, przewidywalna i często prowadząca do bezwstydnego chałturnictwa formuła nie tyle się zużyła (bo przecież kiedy słucha się z płyty, jak Marian Opania śpiewa "W moim magicznym domu", a Joanna Kurowska "Dżidżi Amoroso", to ciągle trudno nie popłakać się z radości), co ustąpiła miejsce nowej