Śpiewam, ale nie jestem śpiewakiem. Używam fortepianu, ale nie jestem pianistą. Gram, ale nie jestem aktorem. Tak naprawdę to jestem ponadczasowy - wyznaje z błyskiem w oku Sambor Dudziński [na zdjęciu], jeden z najbardziej niezwykłych i nieprzewidywalnych artystów młodego pokolenia.
Już od najbliższego piątku (...) będzie występował na największej na świecie (ponad półtora milionów biletów sprzedanych w zeszłym roku!) imprezie z pogranicza teatru, muzyki i sztuki kuglarskiej - słynnym Festiwalu Sztuk w Edynburgu. A teraz z zupełnie nowym programem w zanadrzu rusza na podbój Edynburga. Zaprezentuje tam jednoosobowy spektakl/koncert/performance (niepotrzebne skreślić) zatytułowany "Time(less) Machine". To trudna do przetłumaczenia gra słów, która oznacza mniej więcej "Ponadczasowy (a może "Bezczasowy"?) wehikuł czasu". Tytułowym wehikułem będzie przedwojenna maszyna rolnicza, do której nasz bohater podłączył nowoczesne syntezatory, pokaźny zestaw nietypowych instrumentów z całego świata oraz całą masę mniej lub bardziej potrzebnych akcesoriów. Przy pomocy tej maszynerii Sambor generuje dźwiękową materię, w której tradycja łączy się z nowoczesnością, klasyczne fortepianowe pasaże z elektronicznymi bitami