EN

27.05.2022, 12:01 Wersja do druku

Wrocław. Premiera spektaklu „Wyskubki" w WTW

3 czerwca o godz. 19:00 Wrocławski Teatr Współczesny zaprasza na premierę spektaklu Wyskubki według Tadeusza Różewicza w reżyserii Pawła Kamzy.

fot. Filip Wierzbicki / mat. teatru

Śpiew, taniec i poezja – Wyskubki to spektakl, w którym zatrze się podział na aktorów i widzów. Pretekstem będzie tytułowy zwyczaj, który polega na darciu pierza przez kobiety, a najczęściej kończy się wspólną zabawą. Wyskubkom towarzyszyć będą kompozycje Aleksandra Brzezińskiego, zainspirowane trzema tradycjami – ludową, klezmerską i folkloru miejskiego – wywiedzionymi z historii terenów pogranicza Mazowsza, Śląska i Wielkopolski. „Ta muzyka fascynuje i urzeka do dzisiaj. Sytuacje taneczne – tak nazywają to etnomuzykolodzy – zdarzają się w remizach, domach ludowych i weselnych, restauracjach, na deskach rozłożonych na rynku, w parku, przed karczmą" – mówi Paweł Kamza, reżyser Wyskubków. Dodaje, że okazją jest każde święto – kościelne, kalendarzowe, a także strażaka. „Przed drugą wojną, podczas zabaw, muzycy wymieniali się w kapelach, mieszały się też melodie i tradycje wykonawcze. Na tę podwójną tradycję ludowo-klezmerską nakłada się muzyka miasta. Mieszkańcy wsi migrowali w poszukiwaniu pracy, wracali przynosząc rytmy tanga, fokstrot czy walca. Muzyka ludowa nie pozostała na tym obszarze zamkniętą tradycją – wchłaniała i przetwarzała muzykę współczesności" – wyjaśnia Paweł Kamza.

Aleksander Brzeziński podkreśla, że w Wyskubach będzie można usłyszeć autorską muzykę ludową, która została przez niego zaaranżowana w nowoczesny sposób. „Użyłem w niej m.in. syntezatorów i sampli, gram też na instrumencie, który nazwa się keytar – to połączenie syntezatora i gitary. Wykorzystałem trochę muzyki techno i dubstepu, ale będą też: blues, tango, walc i oberki” – mówi Aleksander Brzeziński. Choreograf Adrian Rzetelski dodaje, że wykorzystana w Wyskubkach muzyka wprost nawiązuje do muzyki ludowej i zabawy. „Widz w naturalny sposób może się więc w to wpisać. Wystarczy tylko w odpowiednim momencie przytupnąć. Gdyby to była standardowa widownia jestem pewien, że widzowie zaczęliby tupać i tańczyć na krzesłach. W sytuacji, gdy widz będzie uczestniczył w spektaklu jestem przekonany, że wyjdzie to naturalnie" – powiedział Adrian Rzetelski.

Co jeszcze czeka widzów? Scenografka Iza Kolka inspirowała się naturą – czterema porami roku i żywiołami: ognia, ziemi, powietrza oraz wody. „Czuję się tak tkaczka, która tworzyła scenografię z gotowych i używanych już wcześniej przedmiotów – mówi Iza Kolka. Scenografia do Wyskubków została wykonana z recyklingu – ze starych garnków i książek. „Chciałam nadać im nowe życie, używając ich w nieoczywisty sposób" – dodała. Przerobiła też stroje, które od lat zalegały w teatralnych magazynach.

Wyskubki są próbą poszukiwania w poezji i prozie Tadeusza Różewicza śladów Gabrielowa – wsi, z której pochodzi jego rodzina” – wyjaśnia Paweł Kamza, reżyser a zarazem adaptator. Na twórczość Tadeusza Różewicza najczęściej patrzy się z perspektywy Awangardy, tymczasem twórcy spektaklu szukają w niej nawiązań do tradycji ludowej. „W jego utworach są ślady liryki ludowej i wykorzystujemy je – stały się naszymi piosenkami" – podkreśla Paweł Kamza. Zwraca też uwagę na to, że Tadeusz Różewicz był niezwykle świadomym poetą, który grał z tradycjami. „Grał, czyli rozmawiał z największymi filozofami, malarzami, poetami; z jednej strony z tradycją sztuki wysokiej, a z drugiej – z kulturą masową. Prowadził też bardzo intymną, skrywaną rozmowę z kulturą czasu niewinności, czyli z kulturą ludową. Liryka ludowa, nawet w intymnych wyznaniach, nie jest retoryczna, abstrakcyjna – zawsze jest konkretna. To działanie. U Różewicza jest podobnie" – zapewnia reżyser. Na partyturę Wyskubków złożą się przede wszystkim wiersze i fragmenty opowiadań Tadeusza Różewicza (m.in. z tomów: Matka odchodzi, Kup kota w worku, Pięć poematów, Echa leśne i Poemat otwarty).

„Zapraszamy widzów na Wyskubki, czyli wspólne skubanie, gadanie, śpiewanie i tańczenie. Opowiemy historię naszych bohaterów i mamy nadzieję, że publiczność podzielili się z nami swoimi historiami o powtarzaniu czasu" – powiedział Paweł Kamza.

Premiera Wyskubków już 3 czerwca o godz. 19:00 na Scenie na Strychu Wrocławskiego Teatru Współczesnego. Kolejne spektakle: 4, 5 i 7 czerwca. Szczegóły i bilety: www.wteatrw.pl.

*

Realizatorzy:

adaptacja i reżyseria Paweł Kamza

scenografia i kostiumy Iza Kolka

muzyka Aleksander Brzeziński

choreografia Adrian Rzetelski

inspicjentka Justyna Bartman-Jaskuła

realizacja światła Jacek Mieczkowski

realizacja dźwięku Krzysztof Pietrzykowski

Obsada:

Anna Błaut, Krzysztof Boczkowski, Zina Kerste, Ewa Niemotko, Dominika Probachta i Miłosz Pietruski

„Zapraszamy widzów na Wyskubki, czyli wspólne skubanie, gadanie, śpiewanie i tańczenie. Opowiemy historię naszych bohaterów i mamy nadzieję, że publiczność podzielili się z nami swoimi historiami o powtarzaniu czasu. Każdemu gadaniu zawsze towarzyszy wspólne śpiewanie, tańczenie. Taniec to w końcu także forma chodzenia po śladach” – śladach Różewicza w Gabrielowie – mówi Paweł Kamza, reżyser i adaptator spektaklu Wyskubki według Tadeusza Różewicza.

Jak narodził się ten zaskakujący pomysł stworzenia spektaklu, w którym utwory liryczne Różewicza „wyłaniają się” z ludowej obrzędowości?

Paweł Kamza: Jak z chłopa pisarz, to rodzi się cysarz.

Różewiczowie pochodzili z Gabrielowa, wsi z pogranicza Mazowsza, Wielkopolski i Śląska. Stefania Różewicz – matka Tadeusza – spędzała tam z synami wakacje aż do wybuchu drugiej wojny światowej, we wrześniu 1939 r. Po wojnie do Gabrielowa jeździły dzieci Tadeusza i Stanisława, a potem ich wnuki. Gabrielów był dla Różewiczów miejscem pierwszych młodzieńczych inicjacji i odkryć. Równocześnie był oazą, schronieniem przed światem; „matecznikiem” Różewicza – cesarza polskiej poezji. Czytając jego poezję i prozę, trudno nie szukać w niej śladów Gabrielowa. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Spędzając tam wakacje, od końca czerwca, czyli od Nocy Świętojańskiej, przez dożynki do przesilenia sierpniowego – Matki Boskiej Zielnej – bracia Różewiczowie uczestniczyli w obrzędach i rytuałach wiejskiej wspólnoty. Stefania Różewicz pisała o tym w swoich zapiskach, które Tadeusz umieścił w zbiorze „ Matka odchodzi”. Wspomnienia ujęła w rytm czasu przemian – kolejnych pór roku.

Na czym polega tytułowy wiodący obrzęd?

Paweł Kamza: Koło świętego Marcina pakowana pierzyna będzie biała – zima będzie doskonała.

Od końca prac polowych, końca listopada, od dnia zadusznego na ziemię przybywały dusze zmarłych, aby wspomóc mieszkańców w trudnym etapie przejścia. Ludzie błagali je o pomoc. Bóg za chmurą siedzi, dusza zmarła nas nawiedzi. Czas przejścia to czas wróżenia, czyli przewidywania przyszłego roku. A wróżby czyni się w gromadzie, podczas zabawy i pracy. Na święta Katarzynę szykuj pierzynę, czyli trzeba skubać, wydzierać, pierzyć pierze na pierzyny i poduchy, wiano panny młodej. W jednej domu spotykało się kilkanaście kobiet i dziewcząt z sąsiedztwa – darły pierze kilka dni, a potem przenosiły się do następnego domu. Podczas pracy plotkowano, opowiadano i śpiewano. Pracę kończył Wyskubek, czyli poczęstunek z muzyką i tańcami.

Czy Różewicz grał tradycją ludową?

Paweł Kamza: Gdzie są łąki, są i maki.

Różewicz był niezwykle świadomym poetą, który grał z tradycjami. Grał, czyli rozmawiał z największymi filozofami, malarzami, poetami; z jednej strony z tradycją sztuki wysokiej, a z drugiej – z kulturą masową. Prowadził też bardzo intymną, skrywaną rozmowę z kulturą czasu niewinności, czyli z kulturą ludową. Liryka ludowa, nawet w intymnych wyznaniach, nie jest retoryczna, abstrakcyjna – zawsze jest konkretna. To działanie. U Różewicza jest podobnie.

Co wynika ze spotkania liryki z ludowym obrzędem?

Paweł Kamza: Gdy wiersz składają, gwiazdy spadają.

Gwiazdy w tradycji ludowej to nawiedzające ziemię dusze zmarłych. Antropolog Arnold von Gennep uważa, że życie wszechświata to cykl rytualnych przejść z jednego stanu w drugi, podobnie jak w życiu człowieka. Polscy etnografowie uczą, że w kulturze ludowej czas przejścia to koniec świata. Trzeba błagać Boga/bogów, aby nastał nowy świat.

Twórczość Różewicza to ciągłe rozpamiętywanie końca świata – końca Gabrielowa i pytania, dlaczego ocalał, jak żyć po rzezi. Każda wojna to rzeź, z której w wynurzają się uchodźcy. Powraca pytanie – jak żyć po Sommie, Auschwitz, Warszawie, Dreźnie, Sarajewie, Groznym, Aleppo, Mariupolu? Odpowiedzi i zaklęcia znają ci po drugiej stronie. Większość rytuałów i obrzędów kultury wiejskiej była skierowana ku zaświatom. Poeta Różewicz podążał śladem śpiewaków, bajarzy i wróżów, którzy szukają pomocy w rozmowach z duszami zmarłych.

Bóg stworzył wieś, człowiek miasto. Czas twórczości ludowej to czas poza nowoczesnością, to ogród naiwny i niewinny. Liryka Różewicza szuka ścieżek do tego utraconego, ale niezapomnianego ogrodu – Gabrielowa.

Przygotowujecie dla nas teatralną zabawę wypełnioną tańcem i muzyką. Jaka to będzie muzyka? Tylko inspirowana folklorem?

Paweł Kamza: Trudno skrzypcami niebo zawojować, ale gdzie prymiści różni grają, tam się wszyscy dobrze mają. Muzyka pograniczu Mazowsza, Śląska i Wielkopolski fascynuje i urzeka do dzisiaj. Sytuacje taneczne – tak nazywają to etnomuzykolodzy – zdarzają się w remizach, domach ludowych i weselnych, restauracjach, na deskach rozłożonych na rynku, w parku, przed karczmą. Okazją jest każde święto – kościelne, kalendarzowe, ale i dzień strażaka. W muzyce tego regionu słychać tradycję muzyki ludowej i klezmerskiej. Przed drugą wojną, podczas zabaw, muzycy wymieniali się w kapelach, mieszały się też melodie i tradycje wykonawcze. Na tę podwójną tradycję ludowo-klezmerską nakłada się muzyka miasta. Mieszkańcy wsi migrowali w poszukiwaniu pracy, wracali przynosząc rytmy tanga, fokstrot czy walca. Muzyka ludowa nie pozostała na tym obszarze zamkniętą tradycją – wchłaniała i przetwarzała muzykę współczesności. Aleksander Brzeziński, kompozytor muzyki do przedstawienia, inspiruje się tymi trzema tradycjami: ludową, klezmerską i folkloru miejskiego. Korzystamy z tradycji w rytmie miasta i naszych poszukiwań Gabrielowa.

Jaką funkcję przewidziałeś dla publiczności?

Paweł Kamza: Kto buty w tańcu zdziera tego anioł do nieba zabiera. Zapraszamy widzów na Wyskubki, czyli wspólne skubanie, gadanie, śpiewanie i tańczenie. Opowiemy historię naszych bohaterów i mamy nadzieję, że publiczność podzielili się z nami swoimi historiami o powtarzaniu czasu. Każdemu gadaniu zawsze towarzyszy wspólne śpiewanie, tańczenie. Taniec to w końcu także forma chodzenia po śladach – śladach Różewicza w Gabrielowie.


Iza Kolka, scenografka:
„Scenografia inspirowana jest naturą, czterema porami roku oraz żywiołami: ognia, ziemi, powietrza i wody. Porównałabym to do tkania żywiołów – czuję się jak tkaczka, która tworzy z gotowych fragmentów użytych już wcześniej przedmiotów. Zależało mi na tym, żeby nadać im nowe życie i żeby pokazać je w niecodzienny, nieoczywisty sposób. Pracując nad kostiumami, użyłam przerobionych strojów, które odnaleziono w teatralnych magazynach”.

Aleksander Brzeziński, kompozytor:
„Dostałem zadanie, żeby zainspirować się muzyką ludową, której jestem fanem. Nie są to jednak piosenki, które powstały z wykorzystaniem tradycyjnych melodii. To autorska muzyka ludowa, ale zaaranżowana przeze mnie w nowoczesny sposób. Użyłem w niej m.in. syntezatorów i sampli, gram też na instrumencie, który nazwa się keytar – to połączenie syntezatora i gitary. Wykorzystałem trochę muzyki techno i dubstepu, ale będą też blues, tango, walc i oberki.

Adrian Rzetelski, choreograf:
„Dużo tańczymy i staramy się tańczyć, a nie udawać. Chodzi o to, żeby oberek naprawdę był oberkiem. Wymaga to wielu ćwiczeń i treningu po to, żeby aktorzy czuli się w tym ruchu swobodnie. Kompozycje Olka Brzezińskiego wprost nawiązują do muzyki ludowej i zabawy, widz w naturalny sposób może się więc w to wpisać. Wystarczy tylko w odpowiednim momencie przytupnąć. Gdyby to była standardowa widownia jestem pewien, że widzowie zaczęliby tupać i tańczyć na krzesłach. W sytuacji, gdy widz będzie uczestniczył w spektaklu jestem przekonany, że wyjdzie to naturalnie".

Źródło:

Materiał nadesłany