Na zakończenie sezonu wrocławska pantomima przygotowała widzom premierę pod wielce obiecującym tytułem "Śmierć w Wenecji". Realizuje ją aktor i reżyser Bogdan Koca, który po ćwierćwieczu wrócił do Wrocławia z australijskich antypodów.
Każdy kojarzy natychmiast tytuł z pamiętnym filmem Viscontiego. Dopiero potem z nowelą Manna. Reżyser chce te oczekiwania przełamać. Zaznacza, że nie będzie to adaptacja opowiadania, spektakl daleki też będzie od naznaczonej homoseksualnym spojrzeniem interpretacji Viscontiego. - Mnie zafascynowała miłość do własnej młodości, niedojrzałości - mówił niedawno w rozmowie. - Będzie to impresja na temat pewnych elementów powieści. Przedstawienie zatacza koło, analizuje parę sekund śmierci głównego bohatera - pisarza Gustava Aschenbacha. Opowiadam o Wenecji jako koszu ze śmieciami kultury europejskiej, pytam, czy to Gustaw Aschenbach przyjechał do Wenecji, czy może Wenecja do niego? Pisarz utożsamia siebie, swoje życie i twórczość z Wenecją, która jest zbiorem znaków, symboli, zdarzeń sennych. Aschenbach ujrzy w obliczu śmierci pięknego młodego człowieka, Tadzia. W tym dziecku jak w zwierciadle widzi siebie, jeszcze nieukształtowanego - wyja�