Dyrektorka Ewa Michnik odwołała kilka premier, zapowiada zwolnienia pracowników. Marszałek województwa i minister kultury mówią jasno: więcej pieniędzy nie będzie.
Z powodu kryzysu odwołane zostały dwie superprodukcje Opery: "Gioconda" Amilcare Ponchiellego na pergoli i "Borys Godunow" Modesta Musorgskiego w Hali Stulecia. Czy powinniśmy oszczędzać na takiej wizytówce miasta? - Brakuje nam 2 mln zł - mówi dyrektorka opery. - Dotacja z urzędu marszałkowskiego nie wystarcza na pensje pracowników, utrzymanie wyremontowanego budynku przy ul. Świdnickiej, pracowni artystycznych i wynajem magazynów dekoracji i kostiumów. Po zakończeniu trwającego blisko 10 lat remontu opera musiała odtworzyć stanowiska pracy, które nie były potrzebne, gdy teatr grał w wynajmowanych pomieszczeniach. Przyjęto m.in. specjalistów od nowoczesnych systemów nagłośnienia i oświetlenia i rozbudowano zespół artystyczny. Zatrudnienie wzrosło w sumie o 70 etatów. Dziś w teatrze pracuje 340 osób (w tym 201 artystów, średnia pensja wynosi niewiele ponad 2 tys. zł brutto) - dużo więcej niż w jakiejkolwiek instytucji kulturalnej na Doln