Zapomniana opera Karola Szymanowskiego po ponad 40 latach wraca na polskie sceny. Premierze ekspresjonistycznej "Hagith" w Operze Wrocławskiej towarzyszy premiera "Ester", współczesnej opery Tomasza Praszczałka.
Dziewięć dekad, które dzieli oba dzieła ("Hagith" Szymanowskiego powstała w 1913 r., "Ester" Tomasz Praszczałek skończył pisać w 2003 r.), to kilka muzycznych epok i estetycznych rewolucji. Zaprezentowanie ich w jeden wieczór to krok odważny i wymagający sporej wyobraźni - także dlatego, że obie opery łączy wysnuta z Biblii tematyka (librecistę "Hagith" Feliksa Dörmanna luźno zainspirował wątek z "Ksiąg Królewskich", autora libretta "Ester", Rosjanina Nikolaja Gola - "Księga Estery"). 30-letni Szymanowski pisał "Hagith" zafascynowany niemieckim ekspresjonizmem i muzyką Ryszarda Straussa. 22-letni Praszczałek, wówczas student poznańskiej Akademii Muzycznej, komponował na konkurs w Petersburgu. Szymanowski - niezbyt zadowolony ze swojej pracy - czekał na prawykonanie "Hagith" dziewięć lat, Praszczałek - dziś stypendysta Niemieckiej Rady Muzycznej - mniej niż trzy. Szymanowski swoim utworem sukcesu nie odniósł - po warszawskiej premierze w 1922 r.