Dakh Daughters przypominają wiedźmy z "Makbeta" mamroczące pod nosem zaklęcia, czasem morowe dziewczyny, a czasem złowieszcze Mojry. Albo Pierrota z commedii dell'arte, z pomalowanymi na biało twarzami, podkreślonymi brwiami i z doklejonymi do rzęs, niczym zastygłe łzy, czarnymi piórami. Podczas ich czwartkowego występu na PPA Teatr Capitol zostanie podświetlony na żółto-niebiesko.
Koncertują w kraju agresora Każdy koncert Dakh Daughters, a wręcz każdy ich utwór, to minispektakl. Nieobojętny, jak tworzące je artystki. - Rwijcie kajdany - nawoływały z głównej sceny kijowskiego Euromajdanu, by po koncercie płakać przed kamerami, mówiąc: - Nie należy niszczyć, tylko się wzajemnie kochać. Kochać, czyli pomagać sobie wzajemnie, rozumieć, wspierać. Nie poprzestały na jednorazowym występie. Zostały wolontariuszkami. Wydawały posiłki, roznosiły leki, organizowały zbiórkę pieniędzy. W wywiadach podkreślają, że Majdan zjednoczył ludzi z różnych warstw społecznych, że zlikwidował między nimi bariery. Dzięki swojemu zaangażowaniu w życie Euromajdanu stały się głosem Ukrainy i jako taki są zapraszane na koncerty wspierające tamtejszą rewolucję. Nie przypadkiem największą popularnością cieszy się na YouTubie ich utwór pt. "Rozy (Donbas)". "Uczynku swego nie żałuj już dłużej: Donbas Kolce ma r�