Zaśpiewaliśmy "Gdy się Chrystus rodzi". Niemcom bardzo się spodobała ta kolęda, prosili byśmy ją jeszcze raz zaśpiewali. Potem oni zanucili - "Stille Nacht". Przy drugiej zwrotce dołączyliśmy do nich, oni śpiewali po niemiecku, my ciągnęliśmy "Cichą noc" po polsku - o pierwszej wigilii po przesiedleniu opowiada Zygmunt Sobolewski, wrocławianin, bohater spektaklu "Transfer!" Jana Klaty.
Urodziłem się w 1933 roku w Wysuczce, średniej wielkości wiosce koło Borszczowa na Kresach. Mieszkaliśmy koło siebie, Polacy, Ukraińcy, Żydzi. Kiedy katolicy świętowali, grekokatolicy też mieli wolne. W ich wigilię, która wypada 6 stycznia, Polacy obchodzili tak zwaną małą wigilię. Dzieliliśmy się opłatkiem według naszej tradycji, a kiedy w święta przychodzili do nas zaprzyjaźnieni Ukraińcy, to przynosili chleb do podzielenia się. W sąsiedniej miejscowości, gdzie nie było kościoła, Polacy chodzili na nabożeństwa do cerkwi. Szanowaliśmy się wzajemnie, przecież żyliśmy koło siebie od pokoleń. Wszystko skończyło się 1 września w 1939 roku, kiedy pojawili się najpierw Rosjanie, a potem Niemcy. W 1945 r. uciekliśmy przed banderowcami najpierw do Borszczowa, w sierpniu wsiedliśmy w pociąg i po tygodniu jazdy dotarliśy do stacji Brochów we Wrocławiu. Dostaliśmy przydział i dojechaliśmy do Rogowa Sobóckiego. Ojciec nas tam zost