Doborowy sekstet aktorski w komplecie.
Miałem ochotę wstrzymać się z napisaniem tej recenzji i dziś razem z licealistami obejrzeć sobie jeszcze raz "Łysą śpiewaczkę". Intrygowało mnie jak młodzi ludzie będą patrzeć na liczącą sobie 53 lata zagadkową śpiewaczkę i najbardziej charakterystyczny przejaw surrealistycznej groteski w teatrze. Nieładnie tak pisać o płci odmiennej, ale nie da się ukryć, że śpiewająca dama jest już leciwa i trochę odstaje lotnością i wyrafinowaniem od takich swoich młodszych wyznawców i kontynuatorów sztuki absurdu, jak choćby słynna banda Monthy Pytona. Po pół wieku z hakiem łysą z emerytury wywołała na scenę Grupa Teatralna Zbigniewa Lesienia. Aranżer przedsięwzięcia zaprosił teatralne gwiazdy, trochę pomanipulował i udało mu stworzyć parę komicznych sytuacji bez pomocy tekstu rumuńskiego Francuza Eugene'a Ionesco. Myślę, np. o wejściu państwa Martinów, którzy lustrują mieszkanie przyjaciół Smithów, czy gimnastycznych popisach Służ