"Kosmos" wg Witolda Gombrowicza w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Krzysztof Lubczyński w Dzienniku Trybina.
Gombrowiczowski "Kosmos" Krzysztofa Garbaczewskiego nie wita widzów Sceny Kameralnej Starego Teatru w Krakowie wnętrzem i atmosferą zakopiańskiego dworku, zamieszkałego ni to przez jakąś dziwaczną, groteskową postszlachtę, ni to strasznych mieszczan. Wita nas, za pośrednictwem scenografii Aleksandry Wasilkowskiej, niezmierzonym firmamentem migotliwego kosmosu, owymi pascalowskimi, przerażającymi, niezmierzonymi, milczącymi, obojętnymi przestrzeniami. Wita także majestatyczną i niepokojącą muzyką oraz akcesoriami i atmosferą laboratorium szalonego uczonego, jakiegoś Fausta czy faustoida. Z sufitu zwisają odlewy uciętych dłoni, głów z szeroko rozwartymi ustami, z których wyzierają długie, wywalone jęzory, zwisają także spotworniałe, ogromne gałki oczne. Z sufitu zwisa też dziwna, ogromna masa, coś w rodzaju ociekającej plazmy, kształtem przywodząca na myśl ogromną macicę połączoną z wymionami. Nie jesteśmy daleko od skojarzenia z cieknącym