EN

14.02.1970 Wersja do druku

Wreszcie z sensem

KIEDY wchodzimy na salę, kur­tyna jest podniesiona, scenogra­fia odkryta. Majaczy w pół­mroku. Uchodzi to ostatnio za szy­kowne wśród ambitnych reżyserów, od Hanuszkiewicza do Szajny, więc niech ta. Scenografia jest jednak szczególna: brudne, surowe dechy, półkolista palisada z dwoma przej­ściami po bokach i szeroką bramą pośrodku. Ni to zagroda wiejska, ni to stodoła bez dachu. Cała scena zawalona stosami sło­my. Pniak z wbitą siekierą, przewrócone wiadro, jakieś koryto, wi­dły, kilka beczek, drabina. Na pra­wej ścianie ni w pięć ni w dziewięć Matka Boska Częstochowska, migo­cze przed nią płomyk oliwnej lamp­ki. Zapalają się reflektory, słoma nabiera ciepłej złotej barwy i rów­nocześnie znad palisady z trzepo­tem zlatuje kura. Zwykła, żywa. Za nią druga. I kogut. Widownia bije brawo, drób z powagą przechadza się w słomie. I wtedy słychać wrzask: "Przepadło i się nie od­mieni". Przez bramę biegiem, tocząc koło od wozu,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wreszcie z sensem

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 7

Autor:

Konstanty Puzyna

Data:

14.02.1970

Realizacje repertuarowe