Trzy akty codziennego dramatu przez A. Marka. (Teatr Rozmaitości. Reżyserował Antoni Bednarczyk).
"Uzasadnieniem charakterów w sztuce nie będzie przenigdy to, że pewne osoby są prawdziwe, lecz jedynie i wyłącznie, że sam autor jest prawdziwy". Ta zasada czarującego estetyka angielskiego prześladowała mnie przez cały wieczór wczorajszy. P. Andrzej Marek ma bardzo interesujący życiorys: Do czternastego roku życia ślęczał w chederze, potem wybłagał u ojca naukę w szkole początkowej, którą musiał wkrótce porzucić, aby się uczyć ślusarstwa, tokarstwa i kowalstwa. Pracując w fabryce, zaczął pisywać w żargonie obrazki z życia robotników. Późno i z trudem zabrał się do czytania książek polskich, a literatura ta pobudziła go do stałego tworzenia "w wolnych chwilach", to znaczy w chwilach odpoczynku po ciężkiej pracy rzemieślniczej. Talentu szczerego nie złamią żadne przeszkody, więc też p. Marek pisywał tem zawzięciej, im mniej miał czasu na literaturę. Tego rodzaju dorywczość wydaje niekiedy niespodziane rezultaty, bo autor nie