"ICH CZWORO", tragedya ludzi głupich w trzech aktach, z prologiem i epilogiem, przez Gabryelę Zapolską. (Teatr Rozmaitości).
Gdy podniesiono kurtynę, z szarej ciemni na seenie wyłania się zwolna i kroczy ku widzom bardzo szara postać w szarym szlafroku. Patrzy na publiczność i oznajmia tajemniczo: "jestem dusza ludzka, jestem syntezą dusz ludzkich", a potem siada sobie na szarej budce suflera i snuje ciężko jakieś szare pół-myśli o niedoli'ludzkiej. "Mówi, iż cierpi bardzo, gdy ją wydobywają na jaśnię, a zwłaszcza, gdy pokazują tę jej część, która się nazywa "głupotą". Właśnie w widowisku, które się za chwilę rozpocznie, mamy oglądać taką bolesną operacyę. "Dusza" klnie się, iż okropnie nie lubi podobnych awantur i zapewnia nas, że zobaczymy rzeczy straszne, "chociaż nikt nie umrze, anj się nie zastrzeli"; będziemy się śmiali, śmiali, a swoją drogą "krew z duszy popłynie". Stropiłem się nieco tą prologową wizyą, ile ie wyobrażałem sobie duszę ludzką cokolwiek inaczej. Spojrzałem na afisz i dowiedziałem się, że ta dusza nazywa się ni mniej ni