- Na dole był bar Żaczek, gdzie jadło się jajecznicę na śniadanie za kilka złotych. Piotrkowska była bardziej europejska. Trochę rywalizowaliśmy międzywydziałowo. Operatorzy mogli pić całą noc, a my z aktorskiego musieliśmy ćwiczyć role i spać, bo rano czekała nas szermierka i akrobatyka - CEZARY PAZURA o o Łodzi i łódzkiej filmówce.
Dominika Kawczyńska: Podczas wizyty w Łodzi Andriej Konczałowski, zapytany o współpracę z polskimi twórcami, zareagował: "Cezary Pazura - genialny!". Oprócz pana wymienił jeszcze Beatę Tyszkiewicz i Daniela Olbrychskiego. Jak się pan czuje w takim towarzystwie? Cezary Pazura: Bardzo mi to pochlebia. Zrealizowaliśmy razem "Króla Leara". Nie od razu był jednak do mnie przekonany. Kiedy Daniel zaproponował mnie do roli, Konczałowski obejrzał "13. posterunek". Ten sitcom sprawił, że reżyserzy zaczęli na mnie inaczej patrzeć. Grałem wcześniej ciekawe role u Wajdy, Kieślowskiego, a potem zacząłem dostawać głównie kabaretowe propozycje. I nagle Andriej Konczałowski powiedział, że może 2 proc. aktorów na świecie ma taki warsztat jak ja. Niech pani sobie wyobrazi, jak się wtedy poczułem. Przecież to reżyser nie tylko rosyjski, ale przede wszystkim hollywoodzki. Ubolewał, że nie znam angielskiego. "Wziąłbym cię natychmiast do siebie" - deklarował