"Wracać wciąż do domu" Ursuli K. Le Guin w reż. Magdy Szpecht w TR Warszawa. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Twórczość SF czy fantasy to zupełnie nie moja filiżanka herbaty, i - choć może spektakl w TR nie zachęcił mnie do lektury twórczości p. Le Guin - to oglądało się go z przyjemnością, a nawet momentami z rozbawieniem. Mówiło się w kuluarach, że rzecz "feministyczno-klimatyczna", oba wątki jednak zaznaczono wyjątkowo delikatnie, bo spektakl wydał mi się raczej wyrazem tęsknoty za istnieniem jakiegokolwiek lepiszcza społecznego niż apelem o segregowanie śmieci i kolejnym feministycznym manifestem. Choć wizja tego, że po "wielkim bum" wrócimy do natury, będziemy sobie życzliwi i obejdziemy się bez mediów społecznościowych jest kusząca, to jednak również naiwna, Japończycy, którzy widzieli ten spektakl jako pierwsi, pewnie oglądali tę utopię jeszcze inaczej niż my, mając za sąsiadów najbardziej syfiący kraj świata, czyli Chiny, gdzie idea tzw. ochrony środowiska jest traktowana jako zabawny wymysł białych z Zachodu. Znów świetna