Z drogi prowadzącej przez żołądek do serca korzystały dotychczas spragnione uczucia gosposie. Ostatnimi czasy tę praktyczną mądrość życiową odkrył teatr dla własnych potrzeb. Po premierze "Tamary" kosztowne bilety w mig rozprzedano: wieść niosła, że serwowana w Studio polędwica wprost rozpływa się w ustach. Menu "Kolacji" w Teatrze Powszechnym jest równie wytworne: pasztet z truflami, szparagi, łosoś, befsztyki z kuropatwy. Przysmaki przeznaczone są niestety tylko dla aktorów - widzowie przełykają ślinkę, pożądliwie wpatrzeni w półmiski. Ale do czasu. Doczekawszy końca spektaklu mogą - zgodnie z zamieszczoną w programie wskazówką - pospieszyć do Zajazdu Napoleońskiego, by tam raczyć się potrawami, które kontentowały podniebienia scenicznych bohaterów. Jeśli kogo na wykwintne dania nie stać, pozostaje mu zadowolić się excusez le mot - sztuką. A sztuka, jak przystało na francuską "Kolację", jest zręcznie przyrządzon
Tytuł oryginalny
Wprost rozpływa się w ustach
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza Nr 296