Po premierze znakomitego "Białego małżeństwa" Teatr Powszechny mógł w aurze triumfu czekać wakacji. Niestety, wystawił bzdurę sezonu - "Egzemplarz". Spektakl, określony na stronie internetowej teatru jako thriller z gatunku science fiction, przypomina czyjeś namolne ględzenie w telewizji, tyle że bardzo brakuje pod ręką pilota. Przez godzinę z okładem widz jest więc zakładnikiem grafomańskiej, pseudofilozoficznej wydzieliny spod pióra Caryl Churchill, którą pogrąża jeszcze reżyseria (a raczej jej brak) Piotra Cieplaka i aktorstwo dwóch panów K. Władysław Kowalski, bazując na miałkim materiale dramatycznym, uderza w nieproporcjonalnie wielki dzwon i rozdzierającą trzewia nutą próbuje oddać tragedię ojca dwudziestki klonów. Nie jest to na pewno łatwa do udźwignięcia świadomość, że posiada się mrowie podobnych do siebie jak kropla wody synów, podczas gdy chciało się mieć jednego, jedynego, ale udanego. Tymczasem owy
Tytuł oryginalny
Wpadka z klonem
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 138