"Matka Polka terrorystka" w reż. Marcina Hycnara Fundacji Teatru Montownia w Galerii Funky w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Czym różni się wychodzenie z domu od wychodzenia z domu z wózkiem?" - pyta widzów swojego monodramu "Matka Polka Terrorystka" Aneta Todorczuk-Perchuć. I odpowiada: "Tym, czym chodzenie od chodzenia po prośbie". I zaczyna swoją litanię: Przepraszam, czy mógłby mi pan pomóc znieść wózek po schodach (bo nie ma podjazdu, a po klucz do windy trzeba zejść - po schodach - do pana ochroniarza)? Przepraszam, czy mogłaby się pani przesunąć, bo nie mogę przejechać? Przepraszam, ale zaparkował pan na chodniku, za głęboko, nie zmieszczę się z dzieckiem... Do tego uwagi spotykanych na ulicy ludzi, zwłaszcza starszych, którzy wypatrzą każdą krzywo zawiązaną czapeczkę (sznurek pewnie uciska biedne dziecko w brodę, a już na pewno przewieje mu nie dość zakryte uszko) czy zjeżdżającą z nóżki skarpetę, za to na pewno nie zainteresuje ich dorosły bijący lub szarpiący dziecko. Kto by się w końcu nie wkurzył? Monolog matki Polki, której prorodzinne tylko