"Woyzeck" w reż. Andrzeja Domalika w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Co chciał powiedzieć Domalik tym "Woyzeckiem"? Spektakl ledwo tyka tematów zawartych w tekście, szybko i beznamiętnie gna do końca, a reżyser ogranicza się do ustawienia scen. Główną zasadą spektaklu jest oszczędność. Oszczędna jest scenografia, oszczędne aktorstwo, oszczędna interpretacja. Spektakl, niestety, nie staje się przez to ani szlachetnie minimalistyczny, ani przejmująco dotykający, jak to kiedyś mawiano, "najsubtelniejszych fibrów duszy". Oglądamy rezultat powierzchownej lektury tekstu - owszem, sceny sklejone są ze sobą profesjonalnie, w czym pomaga funkcjonalna scenografia (pusta scena, w głębi ruchoma ściana), reżyser dba o estetyczne ustawienie aktorów. I na tym wyczerpuje się inwencja Andrzeja Domalika. "Woyzeck" nie wymaga rozbuchanej inscenizacji (choć jedna z najlepszych wersji tego dramatu, jaką widziałam - spektakl Roberta Wilsona - była właśnie taka). Ale oszczędna inscenizacja wymaga znakomitego aktorstwa, wnikliwej anal