"Woyzeck" w reż. Mariusza Grzegorzka w Narodowym Starym
Teatrze w Krakowie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Realizując w krakowskim Narodowym Starym Teatrze niedokończone arcydzieło Büchnera, Mariusz Grzegorzek idzie na całość. Ryzykując odrzucenie przedstawienia, potwierdził, że jest najbardziej nieobliczalnym z polskich reżyserów Sytuacja wydaje się co najmniej zaskakująca. Mariusz Grzegorzek pojawia się na afiszu Narodowego Starego Teatru niespełna trzy miesiące po słynnej awanturze podczas spektaklu "Do Damaszku" w inscenizacji Jana Klaty, od zawieszenia premiery "Nie-boskiej komedii. Szczątków" Olivera Frljicia minęło jeszcze mniej czasu. Przed spektaklami na Dużej Scenie aksamitny głos Anny Dymnej oznajmia, że widzowie zakłócający ich przebieg będą wypraszani z widowni. Przed "Woyzeckiem" na Scenie Kameralnej takiego komunikatu nie usłyszeliśmy. Przedstawienie Grzegorzka różni od ostatnich propozycji Klaty albo Moniki Strzępki (żałosna, a przereklamowana "Bitwa warszawska 1920") wszystko. Skoro zaś o metafizykę i ludzki ból chodzi, tropici