Historia Woyzecką na scenie Teatru Kameralnego opowiedziana jest "w drodze": pełno tu symboli podkreślających pospieszną tymczasowość, akcja jest jak gdyby zaimprowizowana i odegrana naprędce dla doraźnej potrzeby przez aktorów z przypadku. Ta stylizacja na amatorski teatr uliczny wywiedziona z obecnego przecież w dramacie Büchnera jarmarku i dominująca poetykę całego spektaklu, służy oczywiście nie tylko igraszce formalno-estetycznej Rozdźwięk pomiędzy tragiczną treścią losów Woyzecka i Marii, i jarmarczną formą opowieści, jest przede wszystkim wyrażeniem tezy o tragikomicznej istocie naszego życia. Obie te jakości tak ze sobą sprzeczne, współistnieją splecione nierozerwalnie: każdy chyba przeżył niesamowite uczucie obserwując jak dramatyczne zdarzenie, godne najbardziej wyszukanych słów i gestów odbija się (nawet wbrew naszym intencjom) w krzywym zwierciadle codzienności pełnej niestosownej tandety i pośpiechu. Bo... każdy z nas gra b
Źródło:
Materiał nadesłany
"Echo Krakowa" nr 21