"Harper" Simona Stephensa w reż. Natalie Ringler w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Agnieszka Adamska na blogu Rude Rude Girl.
Trzeba przyznać, że ja i "Harper" nie miałyśmy do siebie szczęścia... Najpierw nie udało mi się dotrzeć na próbę generalną tej sztuki, potem ominęła mnie długo oczekiwana grudniowa premiera, choć zapisałam to wydarzenie w kalendarzu na czerwono. Cóż, nieraz już przekonałam się, że życie nie za bardzo liczy się z naszymi planami, choćbyśmy je podkreślili kilkakrotnie ultragrubym markerem... Mimo poprzednich niepowodzeń, postanowiłam spróbować raz jeszcze. Czułam, że moje spotkanie z "Harper" w końcu dojdzie do skutku, że jesteśmy sobie przeznaczone... Wszak przecież ze wszystkich rzeczy na świecie najbardziej lubię pisać o złożonej, kobiecej naturze, więc bohaterka sztuki Simona Stephensa była na moim blogu bardzo wyczekiwanym gościem... Choć nikt z nas nie lubi cierpieć, ból z punktu widzenia medycyny jest pozytywnym symptomem - świadczy o tym, że żyjemy i dostrzegamy sygnały, które wysyła nam organizm. Gdyby nie bolało, skąd