Po premierze "Pana Pawła" w reż. Grzegorza Kempinsky'ego w Teatrze Śląskim w Katowicach pisze Mariola Woszkowska.
Anarchista, śmierdzący leń, pijawka czy może mędrzec? Pan Paweł - tytułowy bohater sztuki Tankreda Dorsta, której premiera odbyła się kilka dni temu na deskach Sceny na Malarni Teatru Śląskiego, jest tym wszystkim po trochu. Doprowadza do białej gorączki - do tego rodzaju bezsilnej wściekłości, kiedy wiesz, że nic nie jesteś w stanie zrobić, ani zmienić. Doprowadza do histerycznego śmiechu, z tych samych powodów. Wreszcie - do mieszaniny lęku i podziwu. Bo Pan Paweł istotnie jawi się mędrcem, który pojął, że posiadanie rzeczy nie jest istotą życia. Że wszystko już było i jest powtarzalne. Że wolność wyborów nosi się w sobie, a światu nic do tego. Jest jak wolny elektron, nieprzewidywalny, a przecież żaden atom nie może bez wolnych elektronów istnieć. Wiesław Sławik wcielił się w postać Pana Pawła tak doskonale, że istnieje niebezpieczeństwo, iż może się spodziewać propozycji przyjęcia honorowego członkostwa związku anarc