Były takie czasy, gdy nie my do Europy, ale Europa wciskała się przez szczelinę w żelaznej kurtynie do nas. W latach odwilży mieli wspaniały fart na scenach polskich najwięksi z teatralnej awangardy - Ionesco, Beckett, brytyjscy młodzi gniewni - Osborne, Pinter i niepokojący Szwajcarzy - Frisch i Duerrenmatt. Zwłaszcza Duerrenmatt, autor "Fizyków" i "Wizyty starszej pani". Te sztuki, najpopularniejsze w dorobku pisarza, były często grane w różnych teatrach, pojawiały się w mistrzowskim wykonaniu na ekranach TV.
I oto po dłuższej przerwie okazuje się, że Duerrenmatt trafia obecnie w gorący temat w "Fizykach" - osobliwych pacjentach zakładu psychiatrycznego. Współczesny świat drży z przerażenia, aby energia jądrowa nie wymknęła się spod kontroli za sprawą jakiegoś "psychicznego" i straszliwą bronią nie posłużyli się szaleńcy. Co wtedy z ludzkością, z całą cywilizacją? To pytanie w sztuce wisi w powietrzu, choć na zaskakującą pointę trzeba poczekać do finału spektaklu prezentowanego w zabrzańskim Teatrze Nowym. Widzowie, zwłaszcza młodzi, którzy po raz pierwszy spotykają się z Duerrenmattem liczą na relaksowe emocje, autor obiecuje . komedię. Zapowiada się jednak dreszczowiec. Już w pierwszym akcie na scenie leży trup uduszonej pielęgniarki. Nie jest i nie będzie to jedyna ofiara. Nie będzie również zagadki kto zabił, ponieważ winowajcy z całą szczerością ujawniają swoje personalia - "Newton", "Einstein" i Moebius opętany wizją Króla