ROK 1945. Miasto, z którego wycofały się wojska niemieckie, ale do którego nie weszli jeszcze alianci. Miasto opuszczone przez ludność niemiecką, z wyjątkiem kilku odważnych, a może właśnie tchórzliwych osób. Miasto - opanowane przez różnojęzyczny tłum ludzi przymusowo wywiezionych na roboty rolne i byłych jeńców z pobliskiego polskiego oflagu. Oto tło niezwykle interesującej sztuki Leona Kruczkowskiego - "Pierwszy dzień wolności". Jest koniec wojny. Koniec, którego oczekiwali wszyscy - zarówno Niemcy, jak i jeńcy, jak i ludzie wyzwoleni od przymusowych robót. Ale ilu ludzi - tyle wyobrażeń wolności, tyle pragnień. A ile charakterów - tyle naleciałości wychowania w hitlerowskim reżimie, w pruskim drylu, lub w izolacji lagru, w oparciu o mity, o marzenia. Sytuacja w miasteczku pozbawionym jakiejkolwiek władzy kształtuje się nie na zasadzie praw pisanych, ale na zasadzie praw moralnych, istniejących poza wszelkimi
Tytuł oryginalny
Wolność nie jedno ma imię
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór Wybrzeża