"Rent" w reż. Andrzeja Ozgi w Operze na Zamku w Szczecinie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Młodzież z pokolenia telewizyjnego "Idola" potwierdza talent w tym spektaklu. Ale "Rent" jest dla nich muzyczną zabawą bez głębszych treści, mimo że utwór Larsona opowiada o trudnych dylematach współczesnych artystów. Jeden z najsłynniejszych musicali poprzedniej dekady - "Rent" Jonathana Larsona - wystawiła szczecińska Opera na Zamku. Skromny teatr, z rocznym budżetem o połowę mniejszym niż inne sceny operowe w Polsce, potrafił przygotować profesjonalne, nowoczesne widowisko muzyczne. Oglądając wszakże "Rent" po polsku, trudno zrozumieć, dlaczego po 12 latach od prapremiery wymieniany jest on wśród najważniejszych dzieł w całej historii musicalu. Szczeciński spektakl jest atrakcyjną rozrywką, a przecież przedwcześnie zmarłemu Jonathanowi Larsonowi, który nie zobaczył już na scenie utworu swego życia, nie tylko o to chodziło. "Rent" bywa nazywany współczesną wersją "Cyganerii" Pucciniego, bo XIX-wieczną opowieść o życiu paryskich