Z Jerzym Bończakiem, przed premierą "Prywatnej kliniki" w jego reżyserii, w zielonogórskim Lubuskim Teatrze, rozmawia Beata Walocha.
Premiera "Prywatnej kliniki" Johna Chapmana i Dave'a Freemana w reżyserii Jerzego Bończaka odbędzie się 15 maja w Lubuskim Teatrze. Beata Walocha: Która to w pana życiu "Prywatna klinika"? Jerzy Bończak: - Byłem w kilku, ale ta Chapmana i Freemana to trzecia i bardzo się z tego cieszę, bo uważam, że jest najlepsza. Po doświadczeniach w Warszawie i Kielcach wszystkie błędy i niedociągnięcia zostały zniwelowane. To będzie czysta klinika. Czy to nie nudne robić kilka razy tę samą sztukę? - Nudne staje się dopiero wtedy, gdy gra się 200 razy to samo przedstawienie, ale gdy zmienia się ludzi, koncepcję, to staje się fascynującym zajęciem. Skąd to zamiłowanie do komedii i fars angielskich? - Przez dziewięć lat pracowałem w Teatrze Kwadrat, w którego podstawowym repertuarze były właśnie farsy. Wykorzystuję to doświadczenie, co nie znaczy jednak, że nie kusi mnie coś innego. W czerwcu zaczynam w Olsztynie próby czarnej komedii "