Piszący to wielokrotnie już oglądał w różnych teatrach realizacje sceniczne sztuk Witkacego. Spektakle te wywoływały zwykle mnóstwo komentarzy, z reguły sprzecznych ze sobą; jedno tylko nie ulegało wątpliwości - teatr zawodowy, "normalny", nie radzi sobie z Witkacym w sposób zadowalający.
Jest to pisarz obcy konwencjonalnemu doświadczeniu aktorskiemu, w kunsztownym, starannym "graniu" niszczeje jego dowcip i językowa brawura; filozoficzne i ideowe polemiki, podawane w sosie psychologii, pauz i rozmaitych drobniutkich gierek, stają się puste i nudne. Co gorsza - dziwaczne, mimo że absurd nie znosi dziwaczności, przeładowania i formalizowania, wymaga natomiast dyscypliny logicznej, precyzyjnej konstrukcji, celowości środków. Przekonywaliśmy się o tym wielokrotnie, ostatnio również w Szczecinie - ani "Kurka wodna" w Teatrze Narodowym, ani "Szewcy" w Teatrze "13 Muz" nie spełniały tych warunków. Witkacy w ich wykonaniu stawał się archaiczny i anachroniczny. Stawał się zabytkiem literackim, zwietrzałym już i pozbawionym owej stężonej pasji polemicznej - wobec tradycji, wobec zdawkowości życia, wobec sytuacji politycznej w kraju, wobec konwencjonalnego obyczaju i konwencjonalnego teatru. Jak gdyby teatr ten brał odwet na pisarzu za drwinę pod swo