Niestety "Różę,' mogłem zobaczyć dopiero w dwa tygodnie po premierze. Oglądałem przedstawienie już spóźniony, ale za to zaintrygowany lekturą całego rejestru wzajemnie wykluczających się wypowiedzi krytyki na temat wrocławskiej inscenizacji. Wachlarz opublikowanych sądów jest tym razem rzeczywiście pouczająco rozległy. O "Róży" pisano niemal w superlatywach i prawie dyskredytująco. Jedni z radością odkryli, że dramat Żeromskiego okazał się "jednak sceniczny", drudzy szukali nawet dla reżysera miejsca w historii teatru (Roman Szydłowski, "Trybuna Ludu"), inni odprawiali go tylko do lamusa (jkg. ze "Współczesności"). Czy wrocławska premiera jest naprawdę doświadczeniem tak dalece spornym i kontrowersyjnym? Otóż myślę, że nie. I dlatego najbliższe są mi opinie tych, którzy (jak Jan Kłosowicz z "Polityki") doceniają kompozycyjny zamysł inscenizacji, ale widzą równocześnie jej istotne niedostatki artystyczne, głównie
Tytuł oryginalny
Wokół "Róży"
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 483