- Proszę nie zapominać, że w zawodzie, który uprawiamy, człowiek zmaga się przede wszystkim z własnym brakiem umiejętności, z kompleksami. Państwo oglądacie przyjemną stronę tego zawodu. Mało kto pamięta, że jest to zawód, w którym codziennie obowiązuje klasówka - mówi aktor JAN ENGLERT, dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie.
Nie jest przeciwnikiem seriali, jeśli są dobrze zrobione. W ciągu ponad 30 lat zagrał tylko w kilku. Ale właśnie rolami w "Polskich drogach", "Domu", "Matkach, żonach i kochankach" podbił serca widzów. - Czy to prawda, że kiedy został Pan dyrektorem Teatru Narodowego, we wrześniu 2003 r., dostał Pan SMS-a: "Witamy w klubie samobójców!"? - Prawda. Dostałem SMS-a od kolegi dyrektora, ale nie powiem, od którego. To dobry tekst Wtedy mnie nawet rozśmieszył. Dzisiaj wiem, że to prawda. - Identyfikował się Pan wówczas z hasłem: "Teatr mój widzę ogromny".,. - Nie mogłem powiedzieć czegoś takiego. Poza Wyspiańskim, autorem tego powiedzenia, nikt nie podejmie się zrealizowania takiej idei. "Teatr mój widzę ogromny" jest bezpiecznym hasłem. Szafują nim wszyscy, którzy coś tam organizują w środowisku teatralnym. Zawiera wszystko i nic. Zawsze można się wykręcić, że to była tylko przenośnia. - Może miał Pan na myśli rozmiary tego teatru? - Sta