Wystawiona przez Teatr Polski sztuka węgierskiego współczesnego autora Istvana Orkeny'ego "Strażak Tot" ukazuje czasy ostatniej wojny w taki sposób, że chwilami aż trudno uwierzyć, iż to rzeczywiście rok 1942 lub 1943. Idylliczna atmosfera węgierskiej miejscowości letniskowej, luksusowe kłopoty ze świeżym powietrzem i ciszą, tak potrzebną uszom przybywającego na urlop z frontu majora - nie przypominają w niczym kłopotów polskich rodzin w tych latach. No, ale to nie znaczy, że mamy się z tego powodu nad Węgrów wywyższać. I nie jest też szczególną winą narodu węgierskiego, że znalazł się w przeciwnym obozie, bez żadnego zresztą entuzjazmu. Za ten los otrzymali Węgrzy swoją porcję zniszczeń i upokorzeń. Dziś węgierskie rachunki i porachunki z lat wojny są już zapewne wyrównane i może właśnie temu zawdzięczamy fakt, że oglądamy na scenie nie dramat, lecz komedię z lat drugiej wojny światowej. Treść sztuki nie jest skomplikowan
Źródło:
Materiał nadesłany
"Sztandar Młodych" nr 21