Przedstawienie już w warstwie wizualnej odwołuje się do wiedzy wspólnej, podstawowych umiejętności interpretacyjnych widza. Pozwala zidentyfikować przestrzeń sceny i bohaterów w oczywisty, jednoznaczny sposób. Powszechnie wiadomo, że dzieci bywają okrutne, a ich ulubioną rozrywką bywa dręczenie słabszych - o "Poobiednich igraszkach" w reż. Janusza Łagodzińskiego w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.
Odgrywanie dzieci na scenie przez dorosłych aktorów to zawsze ryzykowne przedsięwzięcie. Nie bardzo wiadomo, jak to zrobić, żeby przekonać do siebie widza, nie infantylizując jednocześnie całego przedsięwzięcia. Trudna sztuka poszukiwania złotego środka nie do końca udała się w kaliskiej inscenizacji. Reżyserujący widowisko Janusz Łagodziński umieścił widzów i aktorów w zabudowaniach fabrycznych. Przestrzeń gry ma przypominać podwórko - i dzięki naturalnemu "wystrojowi" wnętrza osiągnięty efekt robi wrażenie. Na tym podwórku dzieci, młodsze i starsze, spotykają się zapewne codziennie. Ich spotkaniom towarzyszy zabawa, płynnie przechodząca w rzeczywistość - tę z kolei oddziela od kolejnej zabawy cienka, niekiedy trudna do wyznaczenia linia. Tylko dzieci potrafią rozpoznać te płaszczyzny i umiejętnie się w nich za każdym razem odnajdować. Zabawa właśnie zagarnia ogromną część spektaklu. Jest ona niczym nie skrępowana, improwizowan