- Tworzenie w teatrze czy filmie jest dla mnie w tej chwili najistotniejsze. W "Route 67..." próbuję uchwycić obrazy Polski, która przez moją perspektywę, moją selekcję staje się nagle czymś innym. Rzeczywistością z filmu drogi - opowiada THOMAS HARZEM, niemiecki artysta wizualny.
Z Thomasem Harzemem, reżyserem spektaklu 'Route 67/Jeśli tylko tyle jest', rozmawia Joanna Derkaczew: Gdy w spektaklu "O lepszy świat" czytałeś monolog postaci, która wspomina marzenia z dzieciństwa i uzmysławia sobie: 'Nie tak miało wyglądać moje życie', miałam wrażenie, że to rozczarowanie wypływało z ciebie samego. - Ono dotyczyło mnie. Mieszkałeś w różnych krajach, zajmowałeś się wieloma rzeczami - byłeś taksówkarzem, dystrybutorem sprzętu medycznego, didżejem, scenografem, reżyserem. Naprawę zawsze spotykał cię zawód? - Mam naturę idealisty. Ale mój idealizm ponosi porażkę już na poziomie 'ja'. Jestem rozczarowany każdą wersją mnie, wszystkimi niedoskonałościami, które coraz wyraźniej widzę w swoich działaniach (...) Jestem biernym uczestnikiem systemu, z którego nie potrafię się wyplątać. Wiedząc o jego ohydzie, pozostaję nadal jego użytkownikiem i konsumentem. Masz pomysł na własny 'lepszy świat'? -