- To, co robią i mówią Rosjanie, sprawia, że trudno mi się teraz z nimi komunikować. Trudno wejść w dialog z kimś, kto podważa prawo Ukraińców do niepodległości - mówi Jackowi Cieślakowi ukraiński reżyser Paweł Jurow.
JACEK CIEŚLAK Był pan przetrzymywany w Słowiańsku przez prorosyjskich separatystów. Czy był pan w niewoli bity? PAWEŁ JUROW Zaraz po "aresztowaniu" wyprowadzono nas na dziedziniec. Zawiązano nam oczy i poprawiono taśmą klejącą. Skrępowano nam też ręce. Pierwsze uderzenie złamało mi nos. Potem zabrano nas do garażu, gdzie krzyczano, że zostaniemy zabici. Wylano mi benzynę na głowę. Nasi strażnicy dziwnie się zachowywali. Tak bardzo nas straszyli, że można było odnieść wrażenie, że sami byli mocno przerażeni tym, co robią w gromadzie. Jednocześnie poczułem nóż na płatku ucha, słyszałem szczęk puszczanego w ruch bębenka rewolweru. CIEŚLAK Rosyjska ruletka... JUROW Tak. Krzyczeli, że nie pracują dla nikogo i są zwykłymi ludźmi, którzy chcą wiedzieć, o co chodzi. Zasłonili nam oczy, bo bali się rozpoznania. Jako reżyser mogłem się domyśleć, że to kiepska odmiana wojennego teatrzyku, w którym celem jest postraszenie niegrzeczn