"Andropauza" w reż. Dariusza Szady-Borzyszkowskiego Gdańskiej Agencji Artystycznej GART. Pisze Joanna Wielgał w Przeglądzie.
W pewnym wieku czas tak szybko leci, że nie opłaca się chować choinki po świętach. W jakim wieku? Ano w andropauzie. Co może wówczas zaprzątać myśli czterech panów, których los rzucił do niedoinwestowanego sanatorium? Oczywiście kobiety. O nich głównie rozmawiają i śpiewają, ćwicząc przed wymyślonym przez ordynatora - doktora Zósa (sic!) - festiwalem piosenki. Próbują sobie przy tym udowodnić, że jeszcze z nich chłopy na schwał. Różnie z tym bywa, mimo wspomagania viagrą i feromonami, które rozprowadza brat ordynatora. Gdybyż to jeszcze na słabościach ciała się kończyło... Większym problemem są niespełnione aspiracje życiowe. A tu więcej już za nami niż przed nami. Słowem "Andropauza - męska rzecz". Druga część tytułu rozwiewa wątpliwości co do przekazu: "Zdecydowana odpowiedź na Klimakterium". Co ta damsko-męska potyczka nam przynosi? Przede wszystkim dużo humoru, mocno osadzonego w naszej rzeczywistości. Trochę wzruszenia,