Joanna Szczepkowska chciała porozmawiać o teatrze wartościowym, o granicach sztuki, o eksperymentowaniu. To chyba jest jasne, że akurat Kuba Wojewódzki nie mógł być partnerem do takiej rozmowy - i nie był. Bo jego specjalnością nie jest teatr, tylko satyryczny, telewizyjny show. Tak więc była to debata z serii "Rozmawiała gęś z prosięciem bardzo głośno i z przejęciem" tylko nie wiadomo o czym - o programie "Tomasz Lis na żywo" pisze Dominika Wielowieyska w Gazecie Wyborczej.
Tomasz Lis zaproponował w swoim poniedziałkowym programie dwa tematy. Pierwszy to: teatr. Drugi: ustawa o przemocy w rodzinie. Akt I - totalna pomyłka W pierwszej części dyskutowali Joanna Szczepkowska i Kuba Wojewódzki. A debata ta była totalną pomyłką. Wojewódzki rozwodził się nad tym, jak to fajnie grać w teatrze Michała Żebrowskiego, szczególnie gdy jest się amatorem. A gra w sztuce "Zagraj to jeszcze raz, Sam". Mówił, że widzowie go docenili. I rozczulał się nad sobą, jak to profesjonalni aktorzy go atakują i mu zazdroszczą. Jedyne zdanie, które w jego wywodzie miało jakąś wartość to takie, że znani z telewizji prezenterzy, satyrycy czy innej maści celebryci, zaangażowani do teatru, mogą przyciągnąć nową publiczność. I dobrze. Choć porównanie sztuki, w której gra Wojewódzki z "Traviatą" Trelińskiego może być odebrane przez fanów tego drugiego dzieła jako nadużycie (W "Traviacie" występują z kolei tancerze z "Tańca z