O tym, co ma wspólnego talk-show Mariusza Szczygła w Polsacie z dramatem o seryjnym mordercy oraz o tym, dlaczego jego sztuki nie pasują nikomu - mówi Wojciech Tomczyk, dramatopisarz, scenarzysta i publicysta, którego zbiory felietonów i dramatów ukazały się w wydawnictwie PIW. Rozmowa Kaliny Zalewskiej w culture.pl
Jako autor dramatyczny debiutowałeś w 2002 roku. Byłeś wówczas scenarzystą filmów i seriali ze sporym dorobkiem. Co cię skłoniło do zwrotu w kierunku teatru i napisania "Wampira"? - Nie byłem, nie jestem i mam nadzieję nigdy nie będę "uznanym autorem z dorobkiem". Nazwisko nigdy niczego za mnie nie pisało, nie pisze i nie napisze. Za każdym razem debiutuję. Zawsze zaczynam od zera, od początku. Tym bardziej tak było wtedy. O ile dobrze pamiętam, napisałem sztukę teatralną, ponieważ w dusznej atmosferze początku tego stulecia w Polsce teatr wydawał mi się oazą wolności słowa. I być może jeszcze wówczas nią był. Napisałem "Wampira" właśnie ze względu na ową duszną atmosferę. Oględnie mówiąc - zapamiętałem komunę inaczej niż była ona wówczas prezentowana w obowiązującej narracji. Wtedy na serio próbowano zatrzeć różnicę między damą a ladacznicą, między katami i ofiarami. "Wampir" jest rodzajem groteskowego kabaretu, w duchu