Kocha teatr, lubi dobre jedzenie, uwielbia Londyn, choć mieszka w Paryżu. Aktor zachwycił się Ciechocinkiem, do którego przyjechał po 50 latach.
Jadwiga Aleksandrowicz: Ciechocinianie uhonorowali pana gwiazdą na Deptaku Sław. Wojciech Pszoniak: Nie spodziewałem się tego, zwłaszcza że byłem tutaj ostatni raz pięćdziesiąt lat temu i niewiele pamiętam z tamtej wizyty. Może jedynie tężnie. Propozycja mojej gwiazdy bardzo mnie zaskoczyła. Podoba się panu Ciechocinek? - I mnie, i mojej żonie (żona Barbara, psycholog z wykształcenia - dop. red.).Jesteśmy nim zachwyceni. Urodą jego architektury, pięknymi dywanami kwiatowymi, wspaniałą zielenią i tą zachwycającą ciszą. Żyjecie państwo na walizkach: mieszkanie i praca w Paryżu, udział w filmach, kręconych w różnych częściach Europy, wykłady w warszawskiej Akademii Teatralnej. To musi być męczące. - W jakimś stopniu jest, ale oboje lubimy życie w mchu, spotkania z ludźmi, zmiany. A propos warszawskiej Akademii Teatralnej. To ta, która nie przyjęła pana na studia? - Była to wówczas Wyższa Szkoła Teatralna. Pojechałem potem do Krak