"Mord" w Norberta Rakowskiego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Katarzyna Badowska w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Pokazywany od soboty "Mord" Hanocha Levina w Teatrze Nowym unaocznia, jak błahe są powody przemocy, a kruche podstawy pokoju. I jak zamienne role ofiary i kata. "Mord" w Nowym dokładnie wydobywa to, co dla twórczości dramatycznej Hanocha Levina (1943-1999) charakterystyczne: oscyluje na granicy dobrego smaku, niepostrzeżenie osuwa się w karykaturę i groteskę. Brutalność słów i gestów łagodzi muzyką (np. powracającymi jak refren dźwiękami przypominającymi dziecięcą pozytywkę oraz radosnymi piosenkami "Beyond the sea" oraz "Something stupid" w wykonaniu Robbiego Williamsa, rozbrzmiewającymi podczas sceny wesela). Wynikający z tematu nadmiar powagi i patosu równoważy elementami komizmu. I akcentuje bez pruderii zmysłowo-cielesną stronę życia. A jednak nie oddaje nowatorstwa i wielkości Levina, na którego spektaklach wychowały się przynajmniej dwa pokolenia izraelskich widzów i którego dramaty tłumaczone i wystawiane są dziś w całej Europie. To