"Wniebowstąpienie" w Teatrze Współczesnym, według prozy Tadeusza Konwickiego, dzieje się wczoraj, to znaczy w PRL. Co nas to dzisiaj obchodzi? Młodzi nie rozumieją, starsi nie chcą pamiętać. Reżyser Maciej Englert postanowił przypomnieć rozterki i szarość tamtych lat. Główny bohater (Piotr Adamczyk), inteligent, podróżny bez bagażu i bez imienia, snuje się na scenie w entourage'u życia tak zgrzebnego, że na jego tle nędzny półświatek wydaje się kolorowy. I rzeczywiście, w spektaklu najbardziej wyraziści są: Jola, striptizerka (świetnie zagrana przez Iwonę Wszołek), zawiany Przechodzień, który pożycza niby na tramwaj (w znakomitym epizodzie Jana Pęczka), i skloszardyzowana Ciocia Pola (w wykonaniu Mai Komorowskiej). Reszta postaci, z głównym inteligentem na czele, jest doskonale nijaka, tonie w szarzyźnie. Co trafnie oddaje klimat i niemoc tamtych lat - i nuży.
Tytuł oryginalny
Wniebowstąpienie
Źródło:
Materiał nadesłany
Wprost nr 19