"Jak w starym kinie - wieczór piosenek Mieczysława Fogga" z Teatru im. Kochanowskiego w Opolu na VI Letnim Festiwalu Małych Form w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Ta, która opuszcza ciemność kulis, by przez godzinę śpiewać stare opowieści, przychodzi z dalekiego czasu, kiedy kobiety umiały nosić pierścienie z agatu i przykurzonego srebra, wielkie niczym przepiórcze jaja. Nie omdlewały palce. Skóry nie cierpiały w czarnych, długich sukniach bez papuzich ozdób i o doskonale ascetycznym kroju. A włosy? Były takie, jak u Grażyny Rogowskiej [na zdjęciu], która przyszła, by zaśpiewać szesnaście opowieści Mieczysława Fogga. Spokojne. Zawsze spokojne. A więc przy odrobinie szczęścia można jednak spotkać tu i teraz kobietę, której nie zaprosisz na big maca z frytkami i pepsi w plastikowym kubku, nie podarujesz nowej płyty Dody, nie zaproponujesz wspólnego oglądania telewizyjnej relacji z zielonogórskiego "Kabaretobrania" ani też nie uraczysz Klatą w teatrze? Widać można. Rogowska. Wyliczonych i setki innych tików dzisiejszych nie wykonasz przy niej, gdyż jest to estetycznie niemożliwe. Skąd się wzięła?