CHYBA żadna z operowych premier kończącego się sezonu w Teatrze Narodowym w Warszawie nie zbulwersowała tak bardzo stołecznych melomanów, jak "Chopin" Giacoma Oreficego do libretta Angiola Orvieta, wystawiony polsko-włoskimi siłami na Scenie Moniuszki 17 i 18 maja w reżyserii Michała Znanieckiego i pod kierownictwem muzycznym Grzegorza Nowaka. Już podczas pierwszej przerwy dały się słyszeć w kuluarowych rozmowach głosy protestu i oburzenia, choć gromkie oklaski po zakończeniu zdawały się świadczyć, że dzieło się publiczności spodobało. Oponenci protestowali jednak przeciwko "reanimacji" na siłę tej zapomnianej "ramoty" z początku wieku i zżymali się na jej nieznośny dziś sentymentalizm, egzaltację i melodramatyczny ton. Trzeba jednak pamiętać, że dzieło to powstało w epoce, gdy egzaltacja i sentymentalizm stanowiły dla operowej publiczności codzienną "strawę duchową". Nie można też zapominać, że Orefice skomponował swojego
Tytuł oryginalny
Włoski Chopin w Teatrze Narodowym
Źródło:
Materiał nadesłany
Sycyna nr 13