Słynne konserwatorium w Parmie na północy Włoch jest zbyt głośne i przeszkadza, dlatego władze miasta po dokonaniu pomiaru decybeli poprosiły o zawieszenie lekcji muzyki - podała prasa. Ostateczna decyzja w tej sprawie należy do sądu administracyjnego. Na razie w konserwatorium w mieście z wielkimi tradycjami muzycznymi panuje zdumienie.
"Absurdalna historia" - tak trwającą od 2021 roku sądową batalię o dźwięki muzyki dochodzące z budynku i próby ich uciszenia podsumowują nauczyciele i uczniowie prestiżowej placówki. Dyskusja wykroczyła poza mury gmachu, a nawet poza granice Włoch, bo coraz głośniej jest w środowisku muzycznym o tej sprawie; także dlatego, że uczą się tam też cudzoziemcy.
Skargę na hałas złożyli mieszkańcy okolicznych domów, a ich pozwy przygotowały trzy kancelarie adwokackie na podstawie dokonanych pomiarów poziomu hałasu. Jak się okazało, przekracza on dopuszczalne normy.
Dyrekcja placówki argumentowała, że skargę złożono w wyjątkowym okresie pandemii, gdy z powodu reguł sanitarnych w aulach musiały być otwarte okna. Dlatego, wyjaśniono, dochodziła z nich głośniejsza muzyka.
Nie przekonało to zarządu miasta, który nakazał najpierw zawieszenie lekcji. Sąd administracyjny decyzję tę jednak zamroził. W najbliższych dniach sąd ma zająć definitywne stanowisko w tej sprawie.
Gazety zauważają, że znanej instytucji muzycznej realnie zaczęło grozić to, że będzie musiała przerwać swoją podstawową działalność, czyli lekcje gry na instrumentach.
W oczekiwaniu na ostateczne orzeczenie sądu w konserwatorium już rozpoczęto prace mające na celu zapewnienie dźwiękoszczelności budynku. Mają one kosztować 6 milionów euro.
W mieście, które było w latach 2020-2021 włoską stolicą kultury, gdzie stoi pomnik Niccolo Paganiniego, cała ta afera wydaje się paradoksem - podkreśliła telewizja RAI. Przypomniała, że właśnie do tej placówki uczęszczał światowej sławy dyrygent Arturo Toscanini.
Z tamtych stron również pochodził Giuseppe Verdi.
2.03.2023, 08:43
Wersja do druku