"Śmieszny staruszek" w reż. Jakuba Porcariego na Scenie pod Ratuszem
Teatru Ludowego w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
W głębi sceny - kolegium sędziowskie za stołem dostojnym. Światło? Zapewne jasne, bez skłonności do dziergania szarych tajemnic. Długi blat z drewna nie byle jakiego. Dąb? Jesion? Modrzew? Niech będzie jesion. Czy jest w tym obrazie coś aż tak karkołomnego intelektualnie, co nie pozwala go zobaczyć wyraźnie, zrozumieć jego konieczności, przyjąć go i pogodzić się z oczywistością, że aby opowieść mogła wybrzmieć w pełni - obraz ten musi być i musi być dokładnie taki, nie inny? Kolegium - jak zamarznięte. Doskonały bezruch. Sędzina nieludzkiej urody, okutana togą. Ona - sama piękność - i jej asystenci. Szpakowaty pan i łysy starzec. Nie mrugają. Oczy wiecznie otwarte. Oczy szklane. Oczy skostniałych golemów? Tak. Sędzina, Asystent I, Asystent II - to manekiny. Trupia obojętność. Coś jakby rzeźba ludzi skazanych na śmierć przez słuchanie bez prawa do wzruszenia. Słuchają więc. Zawsze zwróceni twarzami do widowni - tylko tak, bez �