Z Vaclavem Havlem rozmawia Zdenek A. Tichy.
ZDENEK A. TICHY Jak Pan przeżywał zamieszanie wokół czeskiej premiery sztuki "Odejścia"? Jest już Pan na tyle znieczulony różnymi prezydenckimi imprezami, że nie peszą Pana plączący się wszędzie dziennikarze, fotografowie, kamery i zainteresowanie publiczności czy też znów po długim czasie odczuwał Pan tremę? VACLAV HAVEL Było to bardzo wyczerpujące i nie miałem pojęcia, że będzie temu towarzyszyła tak wielka nerwowość. Trochę mnie to zaskoczyło. Oczywiście mogłem się spodziewać, że moja sztuka wywoła pewien rozruch, bo nie jest całkiem powszechne, żeby prezydent, który zakończył urzędowanie, powrócił do pisania sztuk teatralnych, w których na dodatek zawarł swoje doświadczenia polityczne. Jestem też starszy i od czasu mojej współpracy z teatrem minął dość długi okres. TICHY Można tę nerwowość porównać z tą, jaką przeżywał Pan podczas premier w Teatrze na Balustradzie (Divadlo Na zabradli) w latach sześćdziesiątych?