29 stycznia 1968 r. w telewizyjnej prognozie pogody Czesław Nowicki, popularny "Wicherek", zapowiadał ciężki front atmosferyczny, który następnego dnia miał przemieszczać się nad Warszawą, przynosząc wieczorem gęsty deszcz. Jednak ani pogoda, ani brak biletów nie zniechęciły warszawiaków do udania się do Teatru Narodowego. Szczęśliwców, którzy zdobyli bilet, wejściówkę czy imienne zaproszenie, było według zachowanej notatki 862 - tyle biletów wydano oficjalnie. Pozostali chętni nie chcieli jednak dać za wygraną. Pierwsi widzowie dotarli do teatru już o 16. Rozpoczęła się okupacja holu kasowego. Tłum gęstniał z kwadransa na kwadrans. To, co działo się w teatrze później, doczekało się wielu opisów. Najżywszy - mistrzowska literatura faktu - to "Raptularz" Zbigniewa Raszewskiego. Krótką relację, co prawda z drugiej ręki, pozostawił w swych dziennikach nieobecny tego wieczoru w teatrze Jerzy Zawieyski - informatorem był jego partner życi
Tytuł oryginalny
"Wkrótce, wkrótce koniec Dziadów!"
Źródło:
Materiał nadesłany
"Więź" nr 4